Polskie „Kresy wschodnie” to wręcz magiczny splot słowny ze słownika narodowych pojęć. Słysząc te określenie oczyma wyobraźni od razu widzimy Wileńszczyznę, Nowogródczyznę, Wołyń czy Lwów. To te obszary przez wieki, mimo zmian granic tworzyły zręby polskiej państwowości.
Niestety tragedia II wojny światowej dotknęła niezwykle mocno tereny kresowe. Prawie zbieżne w czasie okupacje – niemiecka i sowiecka obciążyły mieszkańców Kresów ogromnymi stratami. Deportacje, wymordowanie inteligencji i ziemiaństwa, holokaust czy wewnętrzne czystki etniczne na zawsze zmieniły historie „Kresów” i ich mieszkańców, a powojenne masowe wypędzenia Polaków z ziemi ojczystej dopełniły zagłady polskich „Kresów.” Tych, którzy zdecydowali się nie opuszczać rodzinnych stron czekał wcale nie lepszy los – musieli oni zostać obywatelami radzieckimi, a przekształcenie byłych republik radzieckich w samodzielne państwa spowodowało, że zamieszkali tu Polacy musieli przyjąć obywatelstwo Litwy, Łotwy, Białorusi i Ukrainy. Mimo wszystko nadal tysiące Polaków zamieszkuje „Kresy” i pieczołowicie dba o przetrwanie na tych terenach polskości.

Zmiany, które przyniosły Europie lata 90 XX wieku sprawiły, że III Rzeczypospolita zyskała nowe możliwości by upomnieć się o rodaków na „Kresach”. Inicjatywą powstałą dzięki odzyskaniu przez Polskę suwerenności jest na przykład organizowany w Warszawie Dzień Jedności Kresowian. Na pomysł jego zorganizowania wpadła reprezentująca Federację Organizacji Kresowych Ewa Szakalicka. Chociaż urodziła się ona w Polsce ma bardzo mocne kresowe korzenie – jej ojciec Edmund Jakub Szakalicki urodził się na Grodzieńszczyźnie. Podczas II wojny światowej był żołnierzem 77 pułku piechoty Nowogródzkiego Zgrupowania Armii Krajowej i brał udział w operacji „Ostra Brama”, a zaraz po wojnie, szczęśliwie uniknąwszy sowieckich łagrów, w ramach repatriacji udał się na resztę życia do Polski, chociaż Pani Ewa twierdzi, że jej ojciec nigdy z „Kresów” jednak nie wyjechał i jak mantrę powtarzał, że mają pamiętać o tych, co to na „Kresach” pozostali.
Jaki jest cel Dnia Jedności Kresowian?
Organizatorzy chcieliby, żeby to wydarzenie uświadomiło Polakom jak bogate jest dziedzictwo „Kresów”, wskrzesić w ich świadomości historie i ludzi niesłusznie zapomnianych, wyczulić na potrzeby rodaków ciągle mieszkających na „Kresach”. Dzień Jedności Kresowian to debaty, msze święte czy złożenie kwiatów i apel poległych obrońców Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej przed Grobem Nieznanego Żołnierza. W wezwaniu do stawienia się z zaświatów znaleźli się również polegli w walkach o Wilno podczas insurekcji kościuszkowskiej, w powstaniach listopadowym i styczniowym, legionowi zdobywcy Wilna, więźniowie z Łukiszek, partyzanci Wileńskiej AK dowodzeni przed gen. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka” oraz żołnierze polegli w operacji „Ostra Brama”. Do potomków bohaterów natomiast skierowano nakaz, by bohaterowie walk o Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej i ich czyny na zawsze osiedli w pamięci.
Dzień Jedności Kresowiaków to również koncert, na którym można zobaczyć patriotyczny kunszt zespółu „Contra Mundum”,”Wileńszczyzny” oraz mińskiego chór „Polonez”.

Według statystyk, co siódmy Polak obecnie zamieszkujący terytorium Polski przyznaje się do kresowego pochodzenia. To pochodna powojennych repatriacji oraz skomplikowanej i trudnej historii „Kresów”. Mimo stosunkowo wysokiego odsetka Polaków mających pochodzenie kresowe oraz licznych organizacji zajmujących się „Kresami Wschodnimi” pamięć o utraconym, mitycznym raju, który stworzyli nasi romantyczni poeci jak na przykład Adam Mickiewicz, słabnie. Tragedię zapomnienia dopełnia fakt, że podobnie jak w przypadku Powstania Warszawskiego, odchodzi właśnie ostatnie pokolenie ludzi, którzy pamiętają przedwojenne i polskie „Kresy”. Mimo, że w zbiorowej pamięci mit „Kresów” jako wspaniałej i utraconej krainy, nadal jest obecny, głównie za sprawą literatury to zbyt mocno w niepamięć odeszła prawdziwa i tragiczna historia „Kresów”. Coraz mniej Polaków potrafi na mapie zlokalizować Wileńszczyznę, Nowogródczyznę, Podole lub Wołyń, na już naprawdę nieliczni potrafią utożsamić je z Polską sprzed II wojny światowej.
Pani Ewa Szakalicka, główna organizatorka Dnia Jedności Kresowian mówi, że satysfakcja przeplata się z goryczą, że zbyt wielu nie okazało wsparcia, że ciągle zbyt mało jako naród wiemy o kresowej historii. To niezwykle dramatyczne, biorąc pod uwagę, że dziedzictwo „Kresów Wschodnich” Rzeczypospolitej jest wspólną spuścizną, ważną dla bezpieczeństwa państwa polskiego, bytu narodu, jego tożsamości i kultury.